Skokomania
Jestem kibicem skoków
narciarskich, porozmawiajmy więc o sporcie. Wrócę jeszcze na wstępie do mojej
śmiałej deklaracji o byciu kibicem skoków. Mało kto dziś powie, że kibicem nie
jest. Na fali zwycięstw i sukcesów narodziła się trzy lata temu stochomania, a
w tym sezonie, jako że znów jesteśmy na fali wznoszącej, stochomania odżyła, a
nawet skapnęło jej trochę na resztę drużyny. Ja jednak nie jestem kibicem
sezonowym. Jestem kibicem od lat, od czasów Małysza i byłem nim w lepszych i
gorszych momentach. Na tym polega bycie prawdziwym fanem. Ale jako, że o
prawdziwie wiernych fanów nie jest sportowcom łatwo, a łaska tych pozostałych
na pstrym koniu jeździ to często stawiani są oni w ogniu krytyki.
Szczególnie po wczorajszym
konkursie na skoczni normalnej w Lahti, gdzie zajęliśmy “zaledwie” czwarte (Stoch),
piąte (Kot) i ósme miejsce (Kubacki). (O Żyle nie wspominam, bo tu faktycznie
było kiepsko). Rozczarowanie niemałe, bo wszyscy (tak, ja również) liczyliśmy
na medal. Zabrakło Kamilowi 1,1 punktu ( jakieś pół metra) i już otrąbiona zostaje
wielka porażka naszych skoczków, wycofywani są oni z grona pretendentów do walki
o medale na dużej skoczni czy nawet w konkursie drużynowym. Słyszałem nawet, że
jeśli nie zdobyli medalu to miejsce, nie ma znaczenia, równie dobrze mogło być
pięćdziesiąte, tyle tylko jest to warte. Tymczasem ja doskonale pamiętam
Mistrzostwa Świata sprzed dwóch lat, kiedy to najlepszy wynik na skoczni
normalnej osiągnął Jasiek Ziobro, będąc siódmy i wszyscy przyklaskiwali mu i
mówili, że to spory sukces.
Tak, to prawda, apetyt rośnie w
miarę jedzenia. Dobrze jednak czasem się nie przejeść, co za dużo to przecież
nie zdrowo. Pozwolę sobie więc nie zgodzić się z tym, że poza medalami żadne inne
miejsce nie ma znaczenia (gdyby tak było to po co skakałaby cała reszta
sportowców bez szans medalowych?). Chciałbym zauważyć, że miejsce 4. i 5. to
najlepsze miejsca, jakich moglibyśmy sobie życzyć, wiedząc że tego medalu
jednak nie będzie.
Obawiam się jednak, że mimo tego,
iż jest to obiektywnie rzecz biorąc, najlepszy sezon polskich skoczków
narciarskich w całej historii tej dyscypliny, to jeśli teraz okaże się, że nasi
nie dadzą rady wygrywać i stawać na podium w najbliższym czasie, wszyscy
zapamiętają tylko tę przykrą końcówkę sezonu i spiszą go na straty.
Przypominam więc malkontentom, że
było wiele pięknych chwil w tym sezonie - podwójne zwycięstwo Maćka i Kamila w
Klingental, podwójny triumf Stocha i Żyły w TCS, seria zwycięstw Stocha,
azjatyckie zwycięstwa Maćka pierwsze w jego karierze, koszulka lidera Stocha (utrzymana
przez lwią część sezonu) i prowadzenie Polski w Pucharze Narodów. I nawet jeśli
Stoch straci Kryształową Kulę na rzecz Krafta, to raczej tylko jakieś
nieszczęście może odebrać mu podium w klasyfikacji generalnej.
A więc tak, ten sezon jest
sukcesem. Nawet gdy nie uda się wygrać wszystkiego. Ciekawi mnie, czy gdyby ci
wszyscy narzekacze wygrali w „Milionerach” 250 tys. zł to uważaliby się za
wygranych czy przegranych, bo przecież nie sięgnęli po milion?
Z resztą to, że nasi nie mają jeszcze
nieskazitelnej formy, a wciąż mają jeszcze co poprawiać to tylko dobrze.
Najważniejszy sezon to ten następny - olimpijski. A o wiele łatwiej szlifować
formę i poprawiać błędy niż tę najwyższą formę utrzymać. Sami nasi zawodnicy
tak twierdzą, (łatwiej jest gonić niż uciekać, jak mówił Stoch czy Małysz),
więc zamiast tworzyć czarne scenariusze i spisywać naszych na straty warto,
myślę, dać im wykonywać ich pracę najlepiej jak potrafią, poczekać i popatrzeć
dokąd będzie to zmierzać. Tak przynajmniej czyni wierny kibic, nawet gdy sam
jest lekko rozczarowany. A poza tym, jestem pewien, że nasi skoczkowie nie
powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Komentarze
Prześlij komentarz