To tylko incydent

22.03.2017r. Kolejny akt terroryzmu w Europie. Tym razem Wielka Brytania. Most przed Pałacem Westminsterskim. Miejsce turystyczne, miejsce politycznie ważne, miejsce uczęszczane. Miejsce-symbol. Podobnie było też wcześniej. Ataki wymierzone były w miejsca symboliczne dla europejskiej kultury i europejskiego stylu życia. Ciężarówka wbita w bożonarodzeniowy jarmark. Ciężarówka wjeżdżająca w tłum ludzi na głównym deptaku w Niecei, podziwiających fajerwerki w święto narodowe swojego kraju, bomba na lotnisku, strzelanina w restauracji i na koncercie..

Kto? Dlaczego? Co stało się tym razem? Czytamy:
“Pięć osób zginęło, a około 40 zostało rannych w ataku, do którego doszło koło gmachu parlamentu w centrum Londynu. Londyńska policja poinformowała, że był to incydent terrorystyczny. Teraz prowadzi w tej sprawie śledztwo” za tvn24.pl


Incydent - wg słownika j. polskiego “nagłe, krótkotrwałe, nieprzyjemne w skutkach zdarzenie.” Incydent w Londynie, incydent w Niecei, incydent na jarmarku bożonarodzeniowym. Incydent szkolny- uczeń napluł uczniowi do plecaka. Na szczęście w tym wypadku nie było ofiar śmiertelnych.
Co najmniej w moim subiektywnym odczuciu słowo “incydent” wskazuje ma łagodny wydźwięk. Incydent to znaczy nieprzyjemna sytuacja, jednorazowa, nie powtarzająca się, wyjątkowa i nie pociągająca ze sobą poważnych skutków. Odnotowana, ale jednocześnie taka, o której za parę dni nikt już nie wspomni. Bo to nic poważnego. To tylko incydent.

Używanie tego wyrazu w sytuacji, gdy pojawiają się ofiary śmiertelne i ranni, dziesiątki rannych, to, mówiąc łagodnie- zakłamywanie rzeczywistości. Wyobrażacie sobie nagłówek w polskich gazetach- “Przykry incydent w miejscowości XYZ. Mężczyzna zamordował swoją rodzinę”?! Ale Londyńskiej policji jakoś przystoi nazywać krwawy atak terrorystyczny, w którym zginął m.in. jeden z ich funkcjonariuszy, incydentem. Przez wzgląd choćby na tego zabitego policjanta, jednego z nich!, to przecież nie wypada! A nasze portale internetowe bez chwili zawahania cytują “incydent ”. Gdyby to były incydenty, to ludzie nie obawialiby się przed podróżą po Europie...
Dzień po zamachu media podały do wiadomości informacje o sprawcy. Wczoraj prosiły jeszcze o niespekulowanie, kto mógł nim być. Ktoś mógłby przecież, na pewno całkiem niesłusznie, oskarżyć jakiegoś muzułmanina z Bliskiego Wschodu. Na szczęście dziś podano do wiadomości, że to był Brytyjczyk. Rodowity, z krwi i kości. O iście brytyjskiej urodzie.


O ile nie pocieszyłoby mnie specjalnie, gdyby okazało się, że zamachu dokonał John Smith, z uroczym brytyjskim akcentem, Brytyjczyk z dziada pradziada, o tyle uważam, że lansowanie tezy o brytyjskości człowieka pokazanego na zdjęciu za co najmniej nieudane. Może i urodził się w Wielkiej Brytanii, ale jego rodzice i ich rodzice już na pewno nie. Należałoby teraz przyjrzeć się dokładniej definicji słowa “narodowość”. Słownik Języka Polskiego podaje, że narodowość to “przynależność do danego narodu” i “poczucie tej przynależności”. Samo więc mieszkanie na terenie jakiegoś państwa i posługiwanie się dokumentami wydanymi na jego terenie, to jednak jeszcze za mało, aby określić czy osobnik ten był czy nie był “Brytyjczykiem”. 

Ale powiedzmy sobie jasno, że to też nie do końca o samą narodowość tu chodzi. Sprawcy zamachów w różnych krajach Europy byli przecież różnej narodowości. A to Brytyjczycy, a to Holendrzy, to znowuż Francuzi. Łączyło ich coś zupełnie innego. A mianowicie ich religia muzułmańska. Zamachowiec z Londynu, jak przyznają jego sąsiedzi, również był muzułmaninem. Zmienił nazwisko na islamskie, był bardzo konserwatywny, a jego żony nigdy nie widziano bez burki. Państwo Islamskie podpisało się pod jego czynem, nazywając go swoim żołnierzem. Więc, nawet jeśliby przyjąć, że osobnik ten był Brytyjczykiem z pochodzenia, to nie da się zaprzeczyć, że jego przywiązanie i poczucie tożsamości narodowej stało na niskim poziomie. Tym, do czego był przywiązany, był radykalny islam. A radykalny islam nie zna narodowości. I jak widać, ma swoich fanatyków w różnych zakątkach świata. I jednoczy ich bardziej niż jakakolwiek narodowość. Jeśli więc usłyszycie kiedyś, że sprawca zamachu miał europejskie obywatelstwo, nie dajcie się zwieść. Obywatelstwo tutaj nic nie znaczy. 

Smutnie i straszne jest zakłamywanie faktów. Dokąd to wszystko zmierza i co ma na celu? Ilu jeszcze fanatycznych wyznawców “religii pokoju” zostanie wchłoniętych do Europy? Ile jeszcze zamachów nas czeka? I kto nas przed nimi obroni, jeśli wszem i wobec wmawia się nam, że islam i zamach nie mają ze sobą nic wspólnego?

Komentarze

Popularne posty