Paliwo, samochody i życie czyli towary luksusowe

Paliwo, samochody i życie czyli towary luksusowe
(o projekcie „Paliwo Plus”)

Tytułem wstępu

Artykuł powstał już kilka dni temu, jeszcze przed debatą, która odbyła się dziś w sejmie. Nie udało się go wcześniej opublikować z różnych przyczyn. Tekst pozostawiam w pierwotnej formie, a do dzisiejszych wydarzeń odnoszę się dopiero pod jego koniec.

Ziarnko do ziarnka

Od października posłowie PIS zaplanowali nam podwyżki cen paliwa. W mediach robi się powoli coraz głośniej o tej sprawie, bo pierwsze czytanie projektu ma odbyć się wkrótce. Ambitny plan zakłada szybkie wdrożenie projektu w życie. Litr paliwa ma być droższy o 25 gr (20 groszy opłaty paliwowej, która ma rzekomo zostać przeznaczona na remonty dróg powiatowych, od której zapłacimy jeszcze dodatkowy podatek VAT- 5 gr). Zdawać by się mogło, że 25 groszy to niewiele. Za 25 groszy nic się nie da kupić. Ale zastanówcie się tylko ile litrów tankujecie zwykle na stacji benzynowej i pomnóżcie sobie przez te 25 groszy, a potem przemnóżcie sobie przez ilość tankowań w miesiącu, a potem jeszcze przez 12. Złożyła się niezła sumka, czyż nie?  

Problem nie tylko tych, którzy mają samochód

Wzrost cen paliwa wiąże się z realnym zubożeniem społeczeństwa. Dlaczego? Już tłumaczę. Każdy z nas musi się przemieszczać. Jest to absolutnie niezbędne do naszego codziennego funkcjonowania. Jeździmy do pracy, na zakupy, w odwiedziny do rodziny, na wakacje… Pomijając jednak nawet te momenty, kiedy korzystamy z transportu dla własnej przyjemności i wygody, wciąż zostaje wiele sytuacji, w których nasze nogi nie zastąpią samochodu czy autobusu. Nawet ta przysłowiowa babcia-emerytka, która zakupy robi w sklepie osiedlowy zaraz za rogiem, musi czasem dotrzeć do lekarza. Jasne, wzrost cen paliwa odczujemy na co dzień na stacjach benzynowych i w opłatach za korzystanie z komunikacji publicznej (jest raczej sprawą oczywistą, że ceny biletów będą musiały w tej sytuacji wzrosnąć), ale odczujemy go także we wzroście cen żywności, elektroniki, wszystkich towarów , które nabywamy w sklepach. Odczujemy go również w zwiększonych cenach usług. A te wzrosną na zasadzie reakcji  łańcuchowej, bo są one uzależnione nie tylko od cen transportu, ale także od cen różnych produktów i towarów, dzięki którym można dane usługi świadczyć. Ale nawet zakładając, że mamy do czynienia z usługodawcą, który pracuje w swoim domu (nie musi więc dojeżdżać), a także nie potrzebuje nabywać żadnych towarów do świadczenia swoich usług- powiedzmy psychologiem- to i tak zapewne zwiększy on swoje ceny choćby z tego powodu, że sam będzie potrzebował więcej pieniędzy na codzienne  życie. Oznacza to, że kosztów nie poniosą tylko osoby posiadające samochód, ale zapłaci każdy z nas, a najbardziej odczują to, jak zwykle, osoby najbiedniejsze. I może to wszystko jest dla Was oczywiste, ale na pewno są tacy, którzy nie widzą tych zależności, dlatego trzeba mówić o tym głośno, przypominać, a gdy trzeba uzmysławiać. Z przerażeniem obserwuję media i polityków twierdzących, że żadne takie zależności nie będą mieć miejsca. Oczywiście, że będą- tak działa ekonomia!

Lepszy hot-dog niż benzyna

Cena paliwa i tak jest wysoka i w dużej mierze składa się już z różnych opłat i podatków. Tu, przy okazji, warto wspomnieć, że stacje paliw na litrze zarabiają jedynie kilkanaście groszy. Zdecydowanie największy procent ich dochodów stanowią towary sprzedawane w prowadzonych przez nie sklepikach i punktach gastronomicznych. Stąd też obsługa stacji zwykle zaproponuje nam kawę lub hot-doga, kiedy będziemy płacić rachunek. Jest to doprawdy patologiczna sytuacja, kiedy paliwo na stacji benzynowej staje się tak naprawdę dodatkowym źródłem zarobków. 

Dobry amerykański przykład

Paliwo jest więc już zbyt drogie i to do czego powinien dążyć rząd to obniżanie podatków i opłat, co przełożyłoby się na spadki cen na stacjach benzynowych. Zauważcie, jak dobrze mają się gospodarki państw, w których paliwo jest tanie. Spójrzcie na Stany Zjednoczone. Tam samochód nie jest produktem luksusowym. Paliwo na stacjach sprzedawane jest w galonach (1 galon to ok. 4 litry), a i tak jego cena jest znacznie niższa niż cena litra paliwa w Polsce. Oczywiście, to prawda, że Ameryka jest potężna, a ludzie z prowincji i mniejszych miast nie byliby w stanie przemieszczać się bez własnego pojazdu, bo komunikacja miejska istnieje tylko w metropoliach. A jak jest u nas w Polsce? Czy aby na pewno nasza komunikacja miejska i międzymiastowa zaspokaja nasze potrzeby? Prawda jest taka, że do wielu miejsc, wsi  oddalonych kilka kilometrów od miasta, a nawet ulic w różnych jego częściach bez samochodu się nie da dojechać. (A nawet gdyby się dało to pamiętajmy, że ceny komunikacji miejskiej też w związku z tą opłatą wzrosną).Niestety, czas zaakceptować fakt, że jesteśmy coraz bardziej mobilni, często przemieszczamy się służbowo. Jest to niezbędne dla naszego rozwoju. To co napędza gospodarkę to niskie ceny paliwa i komunikacji, tak aby ludzie mogli szukać pracy, wykonywać ja i załatwiać sprawy tanio. Motorem napędowym jest zawsze obniżanie podatków, obniżanie obciążeń dla osób przedsiębiorczych w każdej możliwej kwestii. Tymczasem ma zadziać się wręcz na odwrót.

Samochód- towar luksusowy

Ponoć samochód jest towarem luksusowym, podobnie z resztą jak cukier. Tylko zarówno z samochodu, jak i z cukru korzystamy na co dzień. A pamiętacie, co działo się, kiedy tak nieprawdopodobnie wzrosła cena cukru? Jednak bez cukru można żyć, bez transportu byłoby trudno. Zresztą, zgodzicie się zapewne z tym, o czym wspominam już wielokrotnie w tym tekście, że auto to żaden luksus, a bez niego to jak bez ręki.

Nie można odpoczywać, trzeba zaprotestować

Dlatego jako społeczeństwo powinniśmy solidarnie sprzeciwić się tej propozycji. Jeśli tego nie zrobimy to zbiedniejemy wszyscy, a najbardziej odczują to najubożsi. I wówczas nie tylko paliwo, nie tylko samochód, ale całe życie stanie się towarem „luksusowym”. Po dzisiejszej debacie, pojawiają się informacje, że prezes PIS-u stawia swoim posłom ultimatum, nakazując im głosować za wprowadzeniem tej opłaty (źródło TVN.24:http://www.tvn24.pl/przeglad-prasy-poslowie-pis-uslyszeli-ultimatum,756307,s.html). Niestety, determinacja, aby sprawić, że nasze życie stanie się jeszcze biedniejsze, jest bardzo silna. Dlatego też, uważam, że jako mądre społeczeństwo powinniśmy zrobić to , co powinno dać do myślenia mądrej władzy. A mianowicie- zaprotestować. Takie protesty powstrzymały już jedną ustawę tego rządu. Obawiam się, że to jedyne, co jeszcze może nas uratować. Takie protesty nie mogą się oczywiście odbywać pod sztandarem jakiejkolwiek partii. Bo to nie o dobro partyjne, ale o dobro własne musimy zawalczyć. Co jednak martwi to fakt, że wszystko rozgrywa się teraz, w sezonie zwanym ogórkowym. Nie jest to najlepszy moment na inicjatywy społeczne, bo wszyscy marzą już o odpoczynku i wakacjach, niektórzy już odpoczywają. A zgłosić sprzeciw trzeba właśnie teraz. Bo po wakacjach może być już za późno.
Warto i trzeba o to zawalczyć!

PS. W świetle pojawiających się informacji o wspaniałej nadwyżce budżetowej w tym roku, proponuję przeznaczyć ją na remonty dróg.

Komentarze

Popularne posty